piątek, 14 lutego 2014

Silverado 1985 reż. Lawrence Kasdan

   Po świetnym Tańczącym z wilkami i koszmarnym Wyatt Earp, do kolejnego filmu z Costnerem w roli kowboja podchodziłem raczej ostrożnie. Szczęśliwie spotkało mnie pozytywne zaskoczenie, chociaż zaznaczam, że to nie taka bomba jak Tombstone.

OPIS:
Przypadek łączy losy czterech mężczyzn. W drodze do Silverado rodzi się między nimi przyjaźń, która owocuje wkrótce podjęciem wspólnej walki z lokalnym zbirem i jego ludźmi.


   Film zaczyna się z hukiem, dosłownie. I chociaż akcji tu nie brakuje (o czym zaraz) to myślę, że większym atutem jest tu obsada. Wyżej wspomniany Costner jako narwany i sympatyczny, lecz nie mogący opędzić się od kłopotów Jake daje się lubić od samego początku. Dla kontrastu jego brat Emmet (Scott Glenn) jest spokojny i raczej ponury, ale za to niezwykle skuteczny w walce. Dalej, powtarzając za Tarantino: "czarny na koniu", czyli Danny Glover jako Mal, po prostu fajny facet i dobry przyjaciel. Kompanii dopełnia Paden, człowiek z przeszłością, który próbuje zacząć żyć uczciwie od nowa, w tej roli świetny Kevin Kline, na którego jakoś specjalnie nigdy nie zwracałem uwagi, a teraz będę musiał baczniej przypatrzeć się jego dorobkowi artystycznemu. Żeby nie utonąć w zachwytach: równie szybko jak mnie oczarował, tak i zaraz rozczarował Jeff Goldblum jako hazardzista Slick, początkowo intrygujący i charyzmatyczny (nieco jak Doc Holliday z Tombstone), potem raczej już tylko szujowaty i z niejasnymi motywami. Wśród czarnych charakterów tylko Brian Dennehy (szeryf znany z Rambo) jako Cobb rzuca się w oczy i gra całkiem nieźle, chociaż jego postać jest zaledwie marionetką w rękach potężniejszego łotra.


   Fabuła nie jest skomplikowana, ale i niejednokrotnie zaskakuje. Nie ma tu znanych z innych westernów dłużyzn. Na nieco ponad dwie godziny filmu, cały ten czas wypełniają ciekawe i istotne wątki. To nie tylko strzelaniny, walki i pościgi, ale również historia przyjaźni czterech różnych mężczyzn i moim zdaniem wcale nie naiwna. Poważniejsze sekwencje są szczęśliwie uzupełniane przez pewne wstawki humorystyczne (głównie zasługa Costnera), dzięki czemu całość ogląda się lekko i przyjemnie, a jednocześnie z zainteresowaniem i chwilami w napięciu. Jako że to antywestern, nie otrzymujemy tu jasnego i kategorycznego podziału na dobrych i złych, dla przykładu szeryf i zastępcy to kanalie, a poczciwy z pozoru Jake lubi awantury, których finał okazuje się czasem tragiczny.


   I chociaż zadbano o rozmaite fajerwerki w postaci widowiskowych strzelanin czy fantastycznych popisów z bronią na miarę najlepszych rewolwerowców Dzikiego Zachodu, to jednak zachowany jest umiar i realizm. Nie spotkamy tu zatem samotnych wojowników, których nie imają się kule, a oni bez przeładowywania rewolweru rozwalają hordę bandytów. Nic z tych rzeczy.


   Poza bardzo dobrą obsadą i rewelacyjnym scenariuszem, Silverado posiada wszystko to czego dobremu westernowi nie może braknąć: nastrojową muzykę, piękne zdjęcia w zapierających dech w piersiach plenerach, dopracowane scenografie i rekwizyty, a także odpowiednio sterane kostiumy.

   Polecam wszystkim i zapewniam, że sam nieraz jeszcze wrócę do tego filmu.



6 komentarzy:

  1. Miałem nadzieje na jakiś film o miłości na walentynki. Chyba przestanę tu wchodzić. Skandal. :D

    Western wezmę pod uwagę przy wyborze czegoś o dzikim zachodu w przyszłości. Ciekawi mnie Danny Glover i zachęca Scott Glenn.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nie ma lekko :D

    No, no, mógłby się u Ciebie jakiś western pojawić kiedy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem nad porównaniem "Prawdziwego męstwa" przy okazji nowego filmu braci Coen... Tylko mi to wybija rytm bloga, bo tam są same recenzje, a nie porównania.

      Western pan sobie życzy. To będzie western. Hm.. (patrzy na grafik...) 23-24 luty :)

      Usuń
    2. Też nie lubię eksperymentów i zmian :D
      Fiu, fiu, grafik, a ja spontany ciągle walę, zamiast jakoś się zorganizować.

      Usuń
    3. Grafik mam, żeby nie pisać pod rząd np.tylko o filmach jakie lubię albo samych komediach lub nowościach. Staram się, żeby była różnorodność, a grafik jest przy czymś takim pomocny.

      Usuń
    4. Dobry pomysł, sam nieraz chciałem się ogarnąć, ale zbytni chaos panuje w moim życiu.
      Ja akurat na blogu ogólnofilmowym piszę tylko o tych, które lubię i oglądam z własnych chęci, zaś na pozostałych (w tym tutaj) czasem się zmuszam do pewnych filmów.

      Usuń