niedziela, 15 lutego 2015

Rewolwerowiec (The Gunfighter) 2014 reż. Eric Kissack

   Podążając za Na trzeźwo nie warto, jako dyżurny Kowboj Internetu czuję się w obowiązku przedstawić Wam pewien przezabawny krótkometrażowy western. Koncepcja jest prosta, lecz w swej prostocie genialna. Do saloonu wchodzi Rewolwerowiec, obcy w miasteczku. Miejscowi popatrują na niego nieufnie, ale nikt nie jest specjalnie zainteresowany jego osobą poza braćmi Henderson. A wiemy to dzięki Narratorowi, którego... jakimś cudem słyszą również bohaterowie :D

   Głos zdradza myśli wszystkich obecnych w lokalu prowadząc do konfliktu między bohaterami, a przy okazji ośmieszenia każdego z nich. Błyskotliwe i utrzymane w lekkim tonie dialogi czynią z niebezpiecznej westernowej scenki w barze prawdziwą farsę, a z groźnych kowbojów grupę błaznów. Dodatkowo technicznie to kawał dobrej roboty, bardziej jakby w stylu spotów reklamowych, ale ciągle kapitalnie.

   Sami zobaczcie!


the gunfighter eric kissack

poniedziałek, 9 lutego 2015

Strzały o zmierzchu (Ride the High Country) 1962 reż. Sam Peckinpah

   Oglądając Strzały o zmierzchu zastanawiałem się czemu mój wybór padł na ten akurat western? Bo wiedziałem, że był jakiś powód, ale o nim zapomniałem. I dopiero teraz grzebiąc po Filmwebie widzę: Sam Peckinpah. Taaa, po prostu byłem ciekawy :)

   Z początku zdaje się być kolejnym nudnym i typowym przedstawicielem gatunku jaki znać możemy z lat 50', ale z biegiem akcji całość nabiera rumieńców. Bo oto podstarzały Steve Judd (Joel McCrea), były szeryf podejmuje się przewiezienia złota z gór do banku. Do tej niebezpiecznej misji zatrudnia swojego kumpla Gila (Randolph Scott), również byłego stróża prawa i jego towarzysza Hecka (Ron Starr), młodego, narwanego i aroganckiego typka. Steve nie zdaje sobie sprawy z tego, że współpracownicy zamierzają ukraść złoto. Sytuacja komplikuje się, gdy trafiają na ranczo fanatyka religijnego i tam dołącza do nich jego córka mając już dość zaborczego ojca.

Ride the High Country

   Mocną stroną tego westernu jest niesztampowe ukazanie postaci, bo chociaż na pozór schematyczne (narwany młodziak i dwóch starych rewolwerowców) nie są ani do końca złe, ani dobre. Czarne charaktery z czasem przeistaczają się w bohaterów, których trudno ocenić. Z jednej strony pozostają złodziejami, ale z drugiej dżentelmenami opiekującymi się damą i lojalnymi przyjaciółmi. To po prostu porządni ludzie, którzy zbłądzili i... chyba nawet jakby nie wrócili na właściwe tory to i tak ciężko by ich potępiać.

Ride the High Country

   Honor, bohaterstwo, szlachetność i przyjaźń wypełniają tę historię, aczkolwiek nie w sposób nachalny. Trudna droga przez góry i lasy gdzie na podróżnych czyhają różne niebezpieczeństwa wystawia bohaterów na próbę, bo nawet straciwszy do siebie zaufanie (gdy Steve odkrywa spisek towarzyszy) muszą je szybko odbudować, by przeżyć w starciu z niebezpieczniejszymi przeciwnikami.

   Trochę drażnił mnie nadmiar cytatów z Biblii, przy czym bohaterowie nie sprawiali wrażenie szczególnie religijnych. Aż się zastanawiałem czy aby scenarzyście nie brakło pomysłów na dialogi i stąd ta szermierka Słowem Bożym :D Nie wiem jak to brzmiało w oryginalne, ale w polskim tłumaczeniu momentami robiło się dość drętwo.

   W każdym razie na Strzałach o zmierzchu bawiłem się nawet nieźle, chociaż momentami akcja trochę zwalniała, co może mnie nie rozczarowało, ale liczyłem na więcej.

Ride the High Country