niedziela, 1 grudnia 2013

Rango 2011 reż. Gore Verbinsky

   Jakiś czas temu recenzowałem tutaj Jeźdźca znikąd. Tym razem postanowiłem sięgnąć po nieco starsze dzieło Verbinskiego, animowany western o wdzięcznym tytule Rango.

   To historia kameleona, którego akwarium wypada z samochodu w czasie drogi przez pustynię. Bohater zrezygnowany rusza przed siebie i natrafiwszy na pomocną mu dziewczynę-jaszczurkę trafia do miasta Pył zamieszkałego przez rozmaite pustynne zwierzątka i borykającego się z brakiem wody. Dzięki swoim kłamstwom i zbiegom okoliczności zostaje uznany za bohatera i przyjmując imię Rango mianowany szeryfem.


   Ten film to zlepek rozmaitych hollywoodzkich hitów, przy czym głównie westernów i filmów z Johnnym Deppem.. Ciężko zliczyć i dopatrzyć się wszystkich, ale paroma tytułami chciałbym zarzucić. W samo południe, trylogia dolarowa, Czas apokalipsy, Gwiezdne wojny, Las Vegas Parano, Powrót do przyszłości 3 czy Piraci z Karaibów... Sam Rango stylizowany jest w pewnym momencie na Eastwooda z trylogii dolarowej, wąż-rewolwerowiec Jake bazuje zaś na Anielskim Oczku z Dobrego, złego i brzydkiego w wykonaniu Lee Van Cleefa. Pojawia się też postać Ducha Zachodu (człowieka którego Rango spotyka po drugiej stronie drogi) będąca uosobieniem Eastwooda.

   W związku z powyższym fabuła nie jest oryginalna, ale tym razem to nie minus. Mamy wartką akcję, ciekawą intrygę i zaskakujące zwroty akcji. Momentami raziły mnie pewne nowinki techniczne stosowane przez bohaterów, bo chociaż miasteczko było zbudowane ze współczesnych śmieci porzuconych przez ludzi, to jednak ucharakteryzowano wszystko na XIX-wieczną mieścinkę z amerykańskiej prowincji, tym samym np. flary użyte przy wylocie nietoperzy, kojarzą się z o sto lat późniejszym okresem historycznym. Te drobne niekonsekwencje nie mają jednak większego znaczenia, bo całość należy traktować z przymrużeniem oka.


   Rango to przede wszystkim prawie dwie godziny dobrej zabawy. Film jest zdecydowanie skierowany do dorosłych, a przede wszystkim do fanów westernów, którzy wyłowią z niego wiele smaczków. Druga rzecz, że niektóre teksty bohaterów są dość wulgarne, ale może trafiła mi się jedynie taka wersja napisów. Całość jest bardzo humorystyczna, chociaż momentami jest to nieprzeciętny humor, który nie przez wszystkich może być zrozumiały. Podobnie jak przy ocenianiu postaci również należy pamiętać, że bazują one na starszych odpowiednikach, bądź są wręcz zlepkiem paru innych bohaterów. Z muzyką jest podobnie jak ze wszystkim tutaj, to również miks rozmaitych motywów, nie tylko westernowych.

   

2 komentarze:

  1. Fabuła przez swoją "wtórność" wydaje się oryginalna. Ogólnie niedawno miałem refleksje o takim filmie, który byłby oparty może nawet na samych motywach ze znanych produkcji. Sam nie wiem. Gore Verbiński przestał być dla mnie interesujący, bo nakręcił za dużo "Piratów z Karaibów", ale powoli się odrabia. Jego nowe produkcje wydają się być ciekawe, więc zobaczymy, może się bardziej do niego przekonam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj czego sobie życzysz :D Ja kiedyś marzyłem by Stallone i Schwarzenegger w końcu się spotkali, a kiedy do tego doszło gorzko zapłakałem...

      O ile Rango dużo zyskał przez swoją wtórność, o tyle Jeździec znikąd zalatuje już odgrzewanym kotletem. Myślę że warto obserwować poczynania Verbinskiego, potencjał ma.

      Usuń