czwartek, 10 października 2013

Jeździec znikąd (The Lone Ranger) 2013 reż. Gore Verbinski

   Na pierwszą recenzję idzie Jeździec znikąd. O filmie dowiedziałem się przypadkiem z wszechobecnych w internecie reklam. Do kina absolutnie nie miałem ochoty iść, gdyż w przypadku takiej obsady i twórców pełna sala zdawałaby się być murowana, a co za tym idzie: szeleszczące torebki, głowy zasłaniające ekran, irytujące śmiechy i rozmowy. Nie, to nie dla mnie. Uznałem, że poczekam jeszcze kilka miesięcy, ale... film niespodziewanie wpadł mi w ręce. Tuż po obejrzeniu zapoznałem się z recenzjami na jego temat i jestem naprawdę zdziwiony skąd tak niskie oceny i fala krytyki. Ja mam nieco inne zdanie.

   Na samym początku zaniepokoiło mnie logo Disneya, mimo to pełen dobrych przeczuć rozsiadłem się wygodniej na kanapie. Początek okazał się intrygujący, ciut dziecinny, ale intrygujący. Byłem pod wrażeniem kiedy zaczęła się właściwa opowieść. Piękne i dopracowane stroje, nastrojowa muzyka, ciekawe zdjęcia, już to dało mi do zrozumienia, że mam do czynienia z wysokobudżetową produkcją i kawałkiem dobrej rozrywki. Zachwyciła mnie również scenografia, która znakomicie oddaje tamte czasy. Wisienką na torcie jeśli chodzi o sprawy techniczne okazała się charakteryzacja, Na Johnnego Deppa w roli Tonto nie mogłem się napatrzeć.


   Jeśli już przy nim jesteśmy, spotkałem się z wieloma negatywnymi głosami pod adresem jego gry, że to kopia Sparrowa, że brak mu charyzmy, itd. Moim zdaniem zagrał świetnie i wcale nie okazał się kalką kapitana Czarnej Perły, dużo z niego czerpał jak widać, ale stworzył zupełnie inną postać. Otrzymaliśmy opanowanego, powściągliwego i spokojnego Indianina, co wydaje się jak najbardziej na miejscu. Całkiem ciekawą postać wykreowała również Helena Bonham Carter jak zwykle ekstrawagancka i wyróżniająca się z tłumu. A pozostali? Hmmm... Pozostali zagrali albo znośnie, albo niestety jak Ruth Wilson, czyli drewno.


   Nie ma jednak na co narzekać, wszakże to nie żadne arcydzieło, a całkiem niezły film rozrywkowy. Tym samym, zwrócicie pewnie uwagę, że to zlepek rozmaitych westernów i nie tylko. Twórcy wzięli z rozmaite pomysły czy zarysy postaci z innych filmów i sklecili to w jedno. Moim zdaniem tym razem to dobry zabieg, ale jedna rzecz mnie ubodła. Postarano się o to by prócz strzelanin i wybuchów, widz mógł się pośmiać, szczególnie odpowiada za to Johnny Depp ze swoimi minami i tekstami. Film nabiera przez to bardziej pogodnego wydźwięku, a zaraz potem... Pokazany jest tragiczny wątek Indian, który zdaje się być żywcem wyciągnięty z dramatu historycznego. Jakoś mi to razem nie styka, bo albo robimy na wesoło, albo na poważnie.


   Druga połowa zaczęła mnie nieco nużyć i to mimo spektakularnych efektów specjalnych i niesamowitych wyczynów kaskaderskich. Nie rozumiem czemu do tego doszło. Być może film faktycznie jest za długi i nawet strzelaniny czy wybuchy nie mogą tego zrekompensować. Gdyby go tak skrócić o pół godziny...


   Ten, jak i inne filmy ostatnich lat nasuwają mi pytanie, mianowicie zastanawiam się czy nie czeka nas renesans westernu?

   Pożyjemy zobaczymy.



2 komentarze:

  1. A to ja na odwrót - od pierwszej informacji o tym filmie chciałam iść na to do kina. :D
    Po trailerze byłam co prawda mocno zaniepokojona, że będzie kopia Sparrowa, ale zgodzę się z Tobą, że było miłe rozczarowanie. ;) Tonto trochę ma z Jacka, ale niewiele - jest dziwny, ale dziwny inaczej. :) Fajna postać. Ale okazało się, że kopiowanie "Piratów" wylazło gdzie indziej: w fabule. :D No powiedz, że nie: jest dziwak-Depp i przystojniak-bohater. Zły naskakuje na kobietę bohatera, zbiegiem okoliczności ów zły ma też na pieńku z Deppem, więc obaj wyruszają do boju z nim. Toż to Czarna Perła, Elizabeth i Barbossa. :D

    Nie zmienia to faktu, że film jest po prostu fajną rozrywką i już, nie ma co się spinać. A ten dramatyczny wątek o Indianach, był dla mnie akurat fajnym akcentem. Dodał trochę głębi do tej historii, tak że całość nie jest po prostu głupkowato-zabawna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, swoją drogą ten przystojniak podobnie jak Bloom w "Piratach" to mdły nudziarz.

    Tak, to niezła rozrywka, chociaż szkoda potencjału który zmarnowali.Niestety rzadko powstają wysokobudżetowe cudeńka.

    OdpowiedzUsuń