Podchodziłem do tego filmu z pewnym ociąganiem, bojąc się że czekają mnie dwie godziny nudy. Jednak jak tylko włączyłem, to już po pierwszych minutach byłem oczarowany.
Film opowiada o dwóch bandytach Butchu Cassidy'm (Paul Newman) i Sundance Kidzie (Robert Redford). Zalazłszy za skórę właścicielowi kolei, na którą napadali, przyjaciele uciekają do Boliwii. Tam na nowo rozpoczynają napady.
Największym atutem filmu jest obsada. Newman i Redford uzupełniają się idealnie i pokazują naprawdę świetne aktorstwo. Pierwszy gra wyluzowanego marzyciela, drugi twardziela. Łączy ich autentyczna przyjaźń, chociaż raz za razem sobie dogryzają. Właśnie ich relacje dają filmowi sporą dawkę humoru (głównie za sprawą komentarzy Butcha). Swoją drogą jak na bandytów są trochę nietypowi, bo potrafią być uprzejmi dla napadanych i nie sięgają po brutalne metody jeśli nie ma takiej potrzeby, czyli jeśli akurat się nie bronią.
Niewiele brakowało, a film ten stałby się moim ulubionym, jednak kilka elementów musiało mnie zirytować. Po pierwsze utwór Raindrops Keep Falling On My Head, zupełnie nie pasujący do klimatu filmu (co za dużo pajacowania to nie zdrowo) i Butch wydurniający się w rytm tej piosenki na rowerze. Niestety potem raz jeszcze pojawił się niedopasowany kawałek (nawet już nie wiem jaki miał tytuł). A szkoda bo z początku niesamowite zdjęcia i nastrojowa muzyka stworzyły świetny klimat, który dowcipkujący Newman tylko dobrze dopełniał.
Akcja z początku toczy się całkiem żwawo, by gdzieś w połowie przyhamować. Szkoda bo ucieczka przyjaciół przed pościgiem była całkiem zabawna z tym ciągłym pojawiałem się ogona. Dalej spory wycinek historii bohaterów, między ucieczką, a przybyciem do Boliwii przedstawiony jest w postaci pokazu starych zdjęć. Takie to pójście na łatwiznę, w każdym razie ja poczułem się olany przez twórców. W Boliwii niestety akcja już siada, a może powtarza się i przez to się dłuży sam nie wiem. Dużo nadrabiają za to scenami strzelanin, którym nie brakuje rozmachu i fantazji. Pochwalić należy jeszcze efekty specjalne (świetne zabawy dynamitem).
Butch Cassidy i Sundance Kid to kawał dobrego kina, nie tylko dla miłośników westernów. I chociaż ja uczepiłem się paru szczegółów to myślę, że nie wszyscy muszą być tak upierdliwi.
newman z redfordem do siebie pasowali co z resztą powtórzyli chyba nawet z tym samym reżyserem w żądlę filmie który był inspiracją dla vabanku machulskiego ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten western. Sam bym o nim napisał, ale ostatnio za dużo o amerykańskich rzeczach piszę. Kiedyś na pewno coś wyskrobię.
OdpowiedzUsuńNie lubisz "Raindrops Keep Falling On My Head"? Przecież to się kojarzy z takimi słodkimi kotkami i pieskami. :D
Koniecznie kiedyś napisz, bo jest tego wart :)
UsuńLubię, ale western to nie miejsce na kotki i pieski.
...no chyba że martwe ;D