poniedziałek, 28 kwietnia 2014

W poszukiwaniu zemsty (The Shooting) 1966 reż. Monte Hellman

   W poszukiwaniu zemsty to western niezwykły, otoczka Dzikiego Zachodu nie ma w nim dominującej roli i tę samą historię można by przedstawić w zupełnie innych realiach. Ja sięgnąłem po ten film zachwycony poprzednią kowbojską kreacją Nicholsona, którą oglądałem w Idąc na południe.


OPIS:

   Willett Gashade (Warren Oates) powraca do swojej kopalni. Na miejscu zastaje przerażonego towarzysza Coleya (Will Hutchins). Okazuje się, że w czasie nieobecności jego brat Coin i wspólnik Leland pojechali do miasteczka gdzie stratowali konno dwie osoby. Wkrótce potem Leland został zastrzelony przez skrytobójcę, a Coin uciekł. Nastepnego dnia po powrocie Willetta w kopalni pojawia się tajemnicza kobieta (Millie Perkins), która najmuje mężczyzn, by dowieźli ją do miasteczka Kinglsley.


   Fabuła intryguje od samego początku. Wraz z zawiązaniem się akcji i pojawieniem tajemniczej nieznajomej zaczyna się zbierać atmosfera niepokoju, a nawet grozy. Dominujący charakter kobiety od razu pokazuje, że to ona narzucać będzie mężczyznom swoją wolę. Niezbyt bystry i strachliwy Coley ulega jej we wszystkim, szczególnie że szybko się w niej zakochuje. Inteligentny i doświadczony Willett nie daje się stłamsić, ale umiejętnie wplątany w sieć zastawioną przez ich nową szefową, również idzie po równi pochyłej wprost ku katastrofie.


   Pojawienie się rewolwerowca Billy'ego (Jack Nicholson) nie zaskakuje, bo to przecież on był najbardziej oczekiwanym gościem tego spektaklu. Zaraz po tym jak się ujawnia, widzimy że będzie to kolejna nietuzinkowa postać. W przeciwieństwie do poczciwych Coleya i Willetta, rewolwerowiec jest do szpiku kości zły, co widać na pierwszy rzut oka. W tak przedziwnej kompanii podejmują dalszą podróż. W tym momencie żal się robi dwóch górników wplątanych w realizację planów nieznajomej. Willett zdaje już sobie sprawę jaki jest prawdziwy cel ich wędrówki, lecz wie że nic na to nie może poradzić. Coley zaś ciągle otumaniony miłością nie wykorzystuje szansy uwolnienia się z matni i dalej pędzi z nimi na zatracenie.


   I chociaż nie jest to typowy western, to jednak film warto zobaczyć. Przede wszystkim niesamowita jest atmosfera tajemnicy, grozy, a momentami odrealnienia. Postacie kobiety i rewolwerowca są jedyne w swoim rodzaju. I chociaż z pewnością znalazłyby się lepsze porównania, to mi Billy kojarzył się z rewolwerowcem z Kreta Jodorowsky'ego.
 

2 komentarze:

  1. Szkoda, że powstało tak mało westernów , takich, jak ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, bo chyba pierwszy raz poczułem powiew grozy na westernie. Niby "Mściciel" Eastwooda miał ciut podobny charakter, ale jednak nie to.

      Usuń