OPIS:
Bill (John Phillip Law) planuje zemstę na mordercach rodziny. Na ich trop wpada dzięki pojawieniu się w okolicy Ryana (Lee Van Cleef), który również zaczyna deptać zbirom po piętach.
Intrygujące zawiązanie akcji i przemyślana fabuła to solidne fundamenty tego filmu. Może w którymś momencie robi się zbyt przewidywanie, ale wtedy już inne elementy rekompensują tę stratę.
Raz jeszcze Van Cleef pokazał mi, że nie bez powodu znajduje się w czołówce moich ulubionych aktorów. To właśnie facet do takich ról. Bo o ile kowboj Bill w wykonaniu Johna Phillipa Law wypadł ciut naiwnie i momentami sztucznie (chociaż bez porównania lepiej niż Gemma w Powrocie Ringa), to jego starszemu koledze nie można nic zarzucić. Pod kątem gry aktorskiej - i nie mówię jedynie o odtwórcach głównych ról - ten film zalicza się według mnie do jednego z lepszych spagwestów.
Bohaterowie są ciekawi i trudno się z nimi nie zżyć. Ryan wypada oczywiście dużo ciekawiej, bo jego historii i roli w całej awanturze nie znamy, w przeciwieństwie do Billa. Jeśli już przy nich jesteśmy, to wątek współzawodnictwa i wzajemnych relacji jest świetny. I chociaż bardzo by się chciało to nie można ich nazwać duetem, co czyni sytuację jeszcze ciekawszą. Obaj są przy tym moim ulubionym typem bohaterów: przeważnie korzystają z siły umysłu, korzystając z różnych forteli i sztuczek, a do przemocy stosują się w ostateczności. A strzelaniny i bójki również na całkiem niezłym poziomie.
Dialogi są w porządku, momentami może nazbyt banalne, ale jeszcze nie sprowadzające filmu nad granice kiczu, a momentami wręcz zarąbiste. Do tego szczypta humoru i Śmierć jeździ konno staje się filmem, który nieprędko wyleci z pamięci.
Na koniec standardowo: piękne zdjęcia, dopracowane kostiumy i scenografie oraz cudownie dobrane plenery, a całość okraszona przyjemną dla ucha muzyką Morricone.
Ot i kawał dobrego spagwesta.
Dostępny w całości i z lektorem na YT:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz