piątek, 10 stycznia 2014

Bronco Billy 1980 reż. Clint Eastwood

   Bronco Billy nie jest typowym westernem, to kolejna z wariacji na ten temat, jednak warta uwagi.

   Tytułowy Bronco Billy (Clint Eastwood) jeździ ze swoją grupą artystyczną od jednej miejscowości do drugiej dając w swym namiocie przedstawienia. Wśród przedstawianych numerów są m.in.: indiański taniec z grzechotnikami, popisy z lassem czy wyczyny rewolwerowca. Chociaż wszyscy członkowie pracują z pasją, to grupa ledwo wiąże koniec z końcem. Zmiany przychodzą gdy Bronco przyjmuje do zespołu nową asystentkę Antoinette (Sondra Locke) - porzuconą przez męża dziedziczkę fortuny.


   To film o ludziach (a szczególnie jednym) z pasją, którzy chcą żyć po swojemu na przekór światu. Swoim życiem i czynami udowadniają, że można być tym kim się ze chce, jak Bronco który urodzony w mieście do trzydziestego pierwszego roku życia był sprzedawcą butów, aż uznał że czas pokierować swoim losem tak by osiągnąć szczęście i został kowbojem. Dowodem na prawdziwość ich poglądów jest przemiana Antoinette, która ze zgorzkniałej paniusi zamienia się w radosną kowbojkę odnajdując radość u boku Bronco i jego zespołu.

   Główny bohater szybko zaskarbia sobie sympatię widzów swoją prostodusznością i niezłomnym charakterem. Jest przy tym bardzo porywczy i nieco apodyktyczny co może zrażać. Myślę że to odpowiednia kombinacja, dająca obraz niezwykłego człowieka, nie pozbawionego jednak typowo ludzkich przywar. Przez to staję się on nam bliższy, nie tak jak postacie twardzieli grane przez niego dotychczas. Największe wrażenie zrobiła na mnie scena z szeryfem, kiedy odkłada na bok swoją dumę i honor by ratować przyjaciela. Czasem nawet on musi się poddać i dostosować do wrogiego środowiska.


   To nie jest western, ale film o ludziach którzy bawią się w western, ale nie porzucają swoich ról po występie, a nawet w życiu kierują się kanonem zasad rodem z Dzikiego Zachodu. Urzekła mnie scena, w której Bronco postanowił powstrzymać bandytów napadających na bank, po tym jak zobaczył chłopca widzącego w nim legendarnego rewolwerowca i nie chciał by dzieciak utracił tę wiarę. Taki jest właśnie Bronco, narwaniec o złotym sercu, który z jednej strony organizuje darmowe przedstawienia dla sierot, a z drugiej potrafi zrobić awanturę pracownikom z błahego powodu.

   Całość nafaszerowana jest sporą dawką humoru, przez co prócz współczucia i dopingu dla bohaterów pozwala się również odprężyć i uśmiać. Wątek miłosny nawet dla mnie okazał się całkiem przystępny, przy czym to jedne wielkie końskie zaloty, a Bronco w swojej bezpośredniości bawi. Z jednej strony skrada dziewczynie całusa i prowokuje akcje łóżkowe, a z drugiej jest dżentelmenem broniącym honoru damy.

   Bronco Billy pokazuje jak żyć pełną piersią i robić to czego się pragnie na przekór wszelkim przeciwnością. Jak powiedział sam Bronco: Jestem tym, kim chcę być.




1 komentarz:

  1. Stare dobre klimaty. Dziś już westerny nie cieszą się taką popularnością jak kiedyś ale jeszcze trafiają się perełki. Co do Eastwooda to znany chyba jest głównie z tzw spagetti-westernów, które osobiście lubiłem. Stał się też "twarzą" gry The West, która po ostatniej aktualizacji być może ożyje, choć liczy już sobie bodaj 6 lat. Przy okazji zapraszam na niedawno powstałą i w miarę na bieżąco aktualizowaną nieoficjalną stronę gry, miast i sojuszu na serwerze Huron. Adres do strony http://tw-tip.cba.pl

    OdpowiedzUsuń