czwartek, 28 listopada 2013

Rancho Texas 1958 reż. Wadim Berestowski

   "Pierwszy polski "western"" jak głosi napis na plakacie, czyli raz jeszcze o tym, że Polacy nie gęsi :D Potraktujcie proszę ten wpis jako ciekawostkę typu Świata Dzikiego Zachodu

   Film opowiada historię dwóch studentów, którzy wyjeżdżają na wakacje w Bieszczady wypasać bydło, by zarobić pieniądze. Spodziewają się fascynujących kowbojskich przygód, a spotyka ich zwyczajna, nudna i ciężka praca. Bardziej charyzmatyczny Jacek zaczyna szukać wrażeń na własną rękę. Efektem tego wszczyna bójkę w barze, nawiązuje przelotne romanse, zadziera z lokalnymi przemytnikami i zajmuje się właściwie wszystkim prócz roboty.

   Tak o fabule w skrócie, a teraz na poważnie. Polski western? I co dalej, może film o samurajach? Pomysł na przygodówkę był całkiem niezły, ale niestety usilne robienie z tego westernu nie mogło mu wyjść na dobre. Akcja wlecze się, niektóre wątki są niezrozumiałe, bądź niedostatecznie przedstawione; historia jest zwyczajnie nieciekawa i nieciekawie przedstawiona. Bohaterowie i ich kwestie raczej denerwują niż zachwycają. Poza pięknymi krajobrazami i dziewczętami, ciężko doszukać się w tym filmie jakiś plusów. Nawet muzyka jakby żywcem wzięta z Marcelego Szpaka.

   W pewien sposób film jest jednak ciekawy, pokazuje tamte czasy, realia powojennych Bieszczadów, wyludnionych i spolonizowanych po akcji "Wisła".

   Zaskoczył mnie wątek miłosny. Przy pierwszym pocałunku nastąpiło ściemnienie i myślałem, że będziecie to dość pruderyjny film, ale potem zrobiło się odważniej - ówczesna męska część widowni mogła się nacieszyć.

   Film polecam tylko miłośnikom Bieszczad, fani westernów, dramatów, filmów przygodowych i historycznych nie mają tu czego szukać.

Tutaj można zobaczyć na YT:
Rancho Texas





2 komentarze:

  1. Nie widziałem tego filmu, ale niedawno obejrzałem "Wilcze echa", który też był niegdyś reklamowany jako "pierwszy polski western", mimo iż już wcześniej powstawały polskie filmy korzystające ze schematów westernu (jak chociażby "Prawo i pięść" albo właśnie "Rancho Texas"). Moim zdaniem "Wilcze echa" to bardzo dobry film, co świadczy o tym, że nawet w Polsce realizacja dobrego westernu była możliwa. No i akcja tego filmu też rozgrywa się w powojennych Bieszczadach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wilcze echa" znam i również lubię, w przeciwieństwie do "Rancha" tam mamy ciekawą fabułę i interesującą postać Słotwiny, a to ganianie się po bunkrach, strzelaniny i podstępy na końcu, jako żywo przywodzą na myśl obrazy znane z westernów.

      Zresztą "Rancho" i Wilcze echa" są jedynie stylizowane na western, a w 2006 powstała "Letnia miłość" (Summer Love) z Lindą i Figurą, której akcja (z tego co wiem) toczy się na prawdziwym Dzikim Zachodzie. Jeszcze nie widziałem, ale też się nie spieszę. W każdym razie to szmira, której nie dał rady uratować nawet kilkusekundowy występ Vala Kilmera :D

      Usuń